5 alternatyw dla Google Analytics

Uruchamiając swojego bloga, stanąłem przed wyzwaniem wybrania jakiegoś narzędzia, które pozwoli mi zrozumieć jak użytkownicy z niego korzystają. Które z moich pomysłów na etapie planowania faktycznie okażą się fajne? Których funkcjonalności nikt nie zauważa? Jakie typy artykułów są najbardziej ciekawe? Czy ludzie w ogóle dochodzą do listy wszystkich artykułów? Czytają moje wypociny do końca?

Ehh, tyle pytań, na które chcę odpowiedzi bez naruszania prywatności moich odbiorców.

Oto założenia, które przyjąłem podczas swojego researchu:

  • Nie chcę płacić więcej niż 20 euro na miesiąc. Mój blog nic nie zarabia, nie chcę zalać się zbędnymi kosztami. Z drugiej strony, zrozumienie intencji, zachowań, preferencji użytkowników to podstawa budowania dobrych produktów. Nie chcę na tym oszczędzać do przesady.
  • Chcę rozwiązanie, które działa w poszanowaniu prywatności. Z tego powodu robię research, inaczej poszedłbym w Google Analytics, które znam i wiem, że ma spore możliwości.
  • Jeżeli rozwiązanie używa cookies, to chcę aby ułatwiało mi stworzenie cookie banneru i strony z opisem ciasteczek. Nie chcę spędzić paru dni na projektowaniu i implementowaniu takich rzecz, zależy mi na czasie. Analityka blokuje mnie przed wejściem “na produkcję”.
  • Nie może przesadnie obciążać działania strony. To znaczy, że muszę mieć opcję przetestowania tego rozwiązania u siebie i sprawdzenia jak to wpływa na jej wydajność.
  • Nie jestem biegły w analizowaniu zachowań użytkowników. Chciałbym aby wybrane narzędzie podsuwało mi sugestie na temat tego co mogę analizować i jakie z tego wyciągać wnioski.
  • Celowo nie wezmę pod lupę GA, o którym już napisano na pewno wystarczająco dużo. Odrzucam je jednak szczególnie ze względu na kary nakładane na firmy za używanie Google Analytics.
  • Ostatnia rzecz, bardziej nice-to-have. Chciałbym mieć możliwość zmigrowania danych statystycznych na własny hosting, a następnie zapisywać je już tylko tam.

Szanowni Państwo! Nie przedłużając, zapraszam na salę naszych kandydatów.

Fathom Analytics

Twórcy tego rozwiązania swój marketing wydają się opierać w głównej mierze na haśle - najlepsza alternatywa dla Google Analytics. Podobne hasła przewijają się w recenzjach znajdywanych w sieci (co budzi odrobinę wątpliwości w ich niezależność 🤑).

Efekt “meh”

Na ich stronie głównej dostępne jest live demo. Szczerze mówiąc - nie wygląda to przesadnie przystępnie. Trochę jak za czasów kiedy co druga aplikacja była robiona w Material UI. Bardzo prosty, może i przejrzysty, ale też średnio przyjazny interfejs. Dla mnie to minus, bo szukam czegoś co poprowadzi mnie za rękę, jak dziecko stawiające pierwsze kroki.

Live demo wydaje się też sugerować, że ilość funkcji jest mocno ograniczona. Wydaje się tam być pusto. Kilka wykresów i tyle.

Są też plusy?

Na plus na pewno zasługuje nieograniczony czas trzymania danych zasilających statystyki. Z drugiej strony - jaką wartość będą mieć dla mnie obecne informacje o zachowaniach użytkowników za 2, 3 lata? Zakładam, że po drodze tyle się wydarzy, że raczej małe. Ewentualnie mógłbym się tym pochwalić w poście na LinkedIn.

Potencjalnie wartościowe są też metryki w czasie rzeczywistym. Podobno GA potrzebuje czasem nawet 2 dni aż jakiś użytkownik będzie widoczny w panelu. Tylko znowu - nie wiem za bardzo jaką ma to dla mnie realną wartość. Nie będę przecież trzymał cały dzień otwartego okna, patrząc jak ktoś wchodzi i wychodzi. Taka funkcjonalność pewnie przyda się bardziej komuś prowadzącemu sklep.

Pozytywnym aspektem, nie do poważenia, jest jednak coś innego. Całe rozwiązanie przykłada bardzo dużą wagę do zgodności z dyrektywą GDPR. Nie wymaga nawet baneru, co jest zdecydowanie na plus (jedna z największych zmór internetu po 2018).

Ogólne odczucia

Myślę, że to silny kandydat. Kusząca jest wizja szybkiej instalacji i “problemu z głowy”. W cenie 15 dolarów na miesiąc, miałbym całkiem bogatą opcję, posiadającą między innymi:

  • Raporty na maila
  • Eksportowanie danych do CSV (których, jak twierdzą, jestem jedynym właścicielem)
  • Pełną zgodność z GDRP, brak banera cookie

Plausible

Podobnie jak poprzednik, pozwala na zabawę live demo. I muszę przyznać, że wygląda ono lepiej. Trochę łapię się na tym, że przyciągają mnie kolorowe ikonki, ładniejszy design, ale z drugiej strony idzie za nim ogólna przystępność. Widzę czerwone strzałki w dół, zielone strzałki w górę. Wszystkie kluczowe informacje widoczne bez przewijania.

Efekt “wow”

Dobry UX, wsparty ładnym UI naprawdę potrafi zrobić robotę. Weźmy na przykład statystyki dostępne w Fathom oraz te w Plausible. Oba rozwiązania pokazują przekrój:

  • Przeglądarek
  • Typów urządzeń

Ale w przypadku Plausible jest to jedna ramka z możliwością przełączania się pomiędzy wszystkimi statystykami dotyczącymi pytania: czego używają moi użytkownicy do otwierania mojego bloga?

Kolory różnego rodzaju metryk są inne, okraszone ikonami jeżeli daje to jakąś wartość. W porównaniu do jednokolorowego dashboardu, czuć olbrzymią różnicę.

Dodatkowymi atutami tego rozwiązania jest to, że też nie wymaga banera cookie. Co więcej - jest ono open source! Jak sami obiecują, ich skrypt jest lekki, waży niecały 1KB.

Sa też wady?

Jeżeli dla kogoś długi czas retencji danych jest ważny, to tutaj jest on krótszy w każdym z planów. Jest to odpowiednio 3, 5 lub 5+ (cokolwiek to znaczy) lat retencji w najtańszym, średnim i najdroższym pakiecie. W opcji za 9 dolarów można też wykorzystać to rozwiązanie do maksymalnie 10 stron. Żadna z tych rzeczy nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu na tym etapie.

Ogólne wrażenia

To jeszcze nie koniec naszego przeglądu, ale na ten moment jest to mój faworyt. Szczególnie zaskarbił sobie moją sympatię:

  • Brakiem konieczności dodawania bannera cookie. Dla mnie to oszczędność czasu, a dla czytelników - nerwów.
  • Intuicyjnym interfejsem. Naprawdę nie chce mi się zbyt dużo myśleć przy robieniu analiz. Szczególnie nie chcę męczyć mózgu takimi głupotami jak szukanie odpowiedniej tabelki, kiedy wszystkie są jednego koloru i wyglądają tak samo (jak w przypadku Fathom).
  • Jest relatywnie tani - za 9 dolarów mogę mieć plan, który w pełni wystarczy moim potrzebom.
  • W droższym pakiecie, za 19 dolarów dostępna jest opcja śledzenia lejka sprzedażowego. Nie będę tego potrzebował od razu, ale dobrze mieć świadomość, że jest taka opcja.

Piwik Pro

Biorąc go pod lupę, czuję napływającą nostalgię. Moim pierwszym “pełnowymiarowym” (pod względem czasu w miesiącu) klientem był Clearcode. Do dziś Piwik Pro i Clearcode dzielą ten sam budynek we Wrocławiu, ale kiedyś byli jedną firmą.

Ale schodząc na ziemię - minusem jest dla mnie brak live demo. Ja kupuję oczami i muszę sobie poklikać. Co prawda mogę umówić się na demo, ale zależy mi na czasie więc nie skorzystam.

Co ciekawe, okazało się, że Piwik Pro ma dwie różne strony. Ta polska z jakiegoś powodu jest “wykastrowana”, za to po przejściu na angielską, można znaleźć filmiki oraz screenshoty z aplikacji.

Efekt “no nie wiem”

W porównaniu do poprzedników, Piwik Pro wydaje się być najbardziej zaawansowanym narzędziem. Coś za coś - dzięki używaniu plików cookie, możliwe jest tworzenie ścieżek użytkowników. Są też lejki sprzedażowe, dużo możliwości dostosowania widoków.

Szczerze mówiąc, jest to z jednej strony przytłaczające, a z drugiej kuszące. Czy będę w stanie wyciągnąć realną wartość ze statystyk, które zaprezentuje mi prostsze rozwiązanie, które zainstaluję w parę minut i nie wymaga cookie bannera?

Interfejs Piwik Pro wygląda dość surowo, bliżej mu do pakietu Office niż narzędzi biurowych Google pod względem przystępności.

Ogólne przemyślenia

Tym razem “przemyślenia”, a nie “wrażenia”, bo nie miałem okazji się nim pobawić. Jestem trochę rozbity. Chcę mieć narzędzie, które realnie pomoże mi zrozumieć nawyki, preferencje odbiorców moich treści. Statystyki typu “z jakich urządzeń korzystają użytkownicy” albo licznik wejść na poszczególne podstrony są dobre na start, ale zdecydowanie nie wystarczają na dłuższą metę.

Piwik Pro, mimo że trudniejszy do opanowania i dla mnie osobiście mniej przyjemny - ma potencjał dać naprawdę dużą wartość. Co prawda wymaga bannera cookie, ale dane są przetrzymywane w Unii Europejskiej lub na prywatnym hostingu. Mają też darmową opcję “Core”, ale nie mam pojęcia jakich kosztów mogę spodziewać się później bo nie podają ich otwarcie na stronie.

Hotjar

Pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Moja przeglądarka najpierw zablokowała całą stronę (a właściwie zrobiło to narzędzie do blokowania reklam), a następnie poszczególne jej elementy nie działały poprawnie. Na przykład nie mogłem sprawdzić cen pakietów.

Hotjar trafił pod lupę ze względu na to, że wydaje się mieć zalety Plausible oraz Piwik Pro. Ma przyjazny interface i wydaje się być prosty w obsłudze. Pozwala jednak na bardzo zaawansowane analizy zachowań użytkowników, a nawet tworzenie heatmap.

Czym są heatmap’y? To takie narzędzie, które wizualizuje nam na jakich elementach strony użytkownicy skupiali swoją uwagę (bazując na przykład na ruchu myszą). Mamy też możliwość zbierania feedbacku za pomocą ankiet.

Czy warto?

Takie sobie zadałem pytanie kiedy zacząłem zastanawiać się nad tym:

  • Ile będzie ważyć skrypt tego narzędzia i jak wypłynie to na czas ładowania mojego bloga
  • Czy moi użytkownicy będą czuć się komfortowo, mając świadomość (lub co gorsza, nie mając świadomości), że ich zachowania są monitorowane z taką szczegółowością? Co prawda, zgodnie z ich zapewnieniami, są w pełni zgodni z GDPR, ale tak czy siak.
  • Czy warto aż tyle płacić? Jeżeli będę potrzebować tak podstawowej opcji jak filtrowanie i dzielenie danych na segmenty, przyjdzie mi płacić prawie 40 euro miesięcznie.

Ogólne przemyślenia

Biorąc pod uwagę moje obawy, szczególnie związane z wydajnością i prywatnością użytkowników, wydaje mi się, że to nie jest odpowiedni moment. Nie wykluczam użycie Hotjar’a w przyszłości, przez kilka miesięcy w ramach bardziej szczegółowych badań.

Mixpanel

Ahhh… Drugi raz w czasie researchu, czuję lekki przypływ gorąca, mrowienie w brzuchu… To na pewno zauroczenie. Zaraz przyjrzymy się Mixpanelowi bliżej i zdecyduję czy z tego może powstać także miłość.

Odpowiedź na wszystkie pytania?

Pamiętasz wstęp do tego tekstu? W głowie rodzi się tyle pytań o to jak mój blog będzie używany. A ja chcę mieć na to odpowiedzi. Mixpanel twierdzi, że odpowiada na ponad milion podobnych pytań dziennie.

“Everyone has questions. We answer over 1 Million every day.”

Powiedzieć, że Mixpanel udostępnia live demo, to jak nie powiedzieć nic. Po zalogowaniu się, możemy wybrać demo bazujące na 6 różnych typach danych. Na przykład e-commerce, B2B, social media. Dostępne są na wyciągnięcie ręki wideo, które wyjaśniają jak korzystać z poszczególnych opcji. Są krótkie i konkretne.

Nie wszystko złoto co się świeci?

Cóż, trzeba zostawić im to, że potrafią robić nieporównywalnie lepsze pierwsze wrażenie niż Piwik Pro. Jednak po wstępnym zachwycie, zgłębiając się w ilość dostępnych opcji oraz opinie w sieci, okazało się, że Mixpanel to również stosunkowo skomplikowane narzędzie. Wymaga odpowiedniego doświadczenia żeby wykorzystywać go w pełni.

Mimo wszystko, Mixpanel dał się poznać z lepszej, bardziej przystępnej strony. Jestem pod ogromnym wrażeniem możliwości, które daje. Jest to w dużej mierze zasługa osób projektujących ich stronę internetową oraz przygotowujących wideo instruktażowe. Nawet jeżeli Piwik Pro oferuje podobny zestaw funkcji, to bałbym się, że szybko bym się do niego zniechęcił.

Ogólne przemyślenia

Mixpanel, za stosunkowo niewielką kwotę 20 dolarów (czyli na styk mieszcząc się w moim budżecie) oferuje niesamowity zestaw narzędzi do analityki naszych aplikacji. Doceniam to, że otwarcie podają ceny za swoje usługi.

Szkoda, że w pakiecie “Growth” nie ma funkcji “Signal”, która jest czymś w rodzaju inteligentnego asystenta. Pomaga on nam połączyć kropki na podstawie różnych danych. Opcja ta jest dostępna dopiero w planie “Enterprise” za ponad 800 dolarów 🥲.

Podsumowanie

To jest dużo twardszy orzech do zgryzienia niż zakładałem. Spodziewałem się, że będzie co najwyżej jedna, wiodąca alternatywa dla GA. Taki po prostu jego klon. Jest jednak zupełnie odwrotnie.

Na rynku jest wiele rozwiązań, które różnią się od siebie znacznie. Tym na co kładą nacisk (prywatność, heat mapy, ścieżki użytkowników), stosunkiem ceny do oferowanych opcji. Udało mi się pokryć tylko kilka najpopularniejszych opcji, ale jeżeli masz czas i ochotę, to natrafiłem także na takie pozycje (dwie pierwsze to zaawansowane narzędzia jak Mixpanel lub Hotjar, pozostałe stawiają na maksymalną prostotę):

  • Amplitude
  • Heap
  • Simple Analytics
  • GoatCounter

Co ja wybieram?

Analizując różne narzędzia, dotarło do mnie coś fundamentalnego. Nie znam się w ogóle na analityce. To znaczy - rozumiem co to znaczy, że jakąś stronę otwarto 100 razy, a inną 0, jasne. Potrafię też zrobić podstawowy użytek z wiedzy na temat tego jakich urządzeń używają moi czytelnicy.

Jednak mnogość opcji, scenariuszy do przeanalizowania jaką widziałem w trakcie oglądania materiałów szkoleniowych Mixpanelu, otwarła mi oczy. Czy znamy więc zwycięzcę?

Nie.

Podjąłem decyzję, że zacznę od czegoś prostego, bo chcę mieć chociaż minimalne pojęcie czy moją stronę wyświetliła chociaż jedna osoba (hej, może to Ty? Dzięki!). Mojego bloga przede wszystkim musi zacząć ktoś czytać, a wstrzymywanie się z publikowaniem, bo muszę jeszcze nauczyć się ogarniać analitykę to odwlekanie nieuniknionego.

Plausible da mi naprawę całkiem sporo za niewielką kwotę 9 dolarów miesięcznie.

Mixpanel pozwoli mi wyciągać bardziej złożone wnioski i eksperymentować kiedy blog już się bardziej rozkręci i pojawią się jacyś użytkownicy, którzy mogą ten kombajn zasilać.

Co Ty wybierasz?

Czy przy którymś z rozwiązań poczułeś miętę, jak ja do Mixpanelu? Może korzystasz już z jakiegoś narzędzia, którego tutaj zabrakło? Chętnie się o nim dowiem, nim zdążę włożyć sporo wysiłku w to, które wybrałem na ten moment.

Daj proszę znać.




Podobne artykuły

4 min. czytania

Jak działa i skąd się wziął internet

Niekiedy można mieć wrażenie, że internet jest z nami od zawsze. Czy wiemy jednak jak i kiedy powstał? Jakie są podstawy jego działania?